niedziela, 30 grudnia 2012

Rodział III ; PART I









Part I
 Beztroskim krokiem podeszłam pod blok. Jeszcze ich nie ma, jestem pięć minut przed czasem. Świetnie, będę mogła się przygotować. Plan był taki: zwodzić tą Nikolę tak, jak ona zwodziła Zuzę. Udawać jej przyjaciółkę, przez jakiś czas (bolesny ten plan, ale co zrobić), po czym zaatakować i zniszczyć jej życie, mając już dostęp do jej sekretów. Mój plan miał pewną lukę, ale starałam się o niej nie myśleć. Chodzi o to, że jeśli Zuza zobaczy jak ja się spoufalam z tą złodziejką chłopaków, może poczuć się kompletnie osamotniona. Boję się. Boję się, że może jej w końcu coś odbić, no, że nie wytrzyma i spróbuje targnąć się na swoje życie… Jak wtedy. Gdy zobaczyła przez błąd lekarzy zakrwawione zwłoki swojego ojca. Powiem szczerze, że gdy mi później opowiadała o tym, jak jego głowa była osobno, niedobrze mi się zrobiło. Biedna dziewczyna. Tyle już przeżyła, a ma dopiero 17 lat. To naprawdę niewiele. Mogę się założyć, że tam w środku ona panikuje przed kolejnym cierpieniem. I to dla niej planuję tę słodką zemstę. Dla mojej przyjaciółki.
 - Hej, Roksiu , jak leci ? – Ada pocałowała mnie w policzek i wyszczerzyła zęby.
 - Oh, przestań. Jeszcze raz nazwiesz mnie ‘Roksią’ to.. – zemszczę się jak na Nikoli, pomyślałam, ale powiedziałam tylko – to pożałujesz.
 - Ugh, już się boję. Co jest? Czemu ich jeszcze nie ma? Dostałam smsa…
 - Tak, tak, ja też. Dziwne, no myślałam, że przyjdziesz już od razu z Wojtkiem. Gdzie on...?
 - Wojtek… To znaczy, bo on… chyba.. na pewno będzie. Po prostu nie.. nie kontaktowałam się dziś z nim.
 - Ach, rozumiem. Chociaż nie, nie rozumiem. Chcesz o tym pogadać? – Jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Niemalże słyszałam jej myśli ‘ Uwaga, strefa prywatna, niebezpieczeństwo’. Ale już mnie to nie obchodziło. Podbiegłam kawałek, bo zobaczyłam kogoś wychodzącego z bloku.
 - Przepraszam, mogę wejść.. ? – Zawahałam się, bo zdałam sobie sprawę, że mówię do Nikoli. – To ty? To znaczy.. co tu robiłaś?
 - Byłam u Zuzy. – Wszystko się we mnie zagotowało. Jak ona śmie w tak bezczelny sposób ingerować w jej życie, i na dodatek robić to tak, że Zuza nie widzi w tym nic złego?!?! Co za tupet. Dobra, Roks, pora na wprowadzanie planu w życie.
 - Oh, no tak. Czemu jeszcze nie zeszła?
 - Wiesz, chyba ma jakiś problem. Gadałam z nią, ale wydawała mi się przygaszona. – To chyba oczywiste, że jest przygaszona, suko! Najgorsze było to, że chciałam jej to wykrzyczeć, tak bardzo chciałam. A musiałam się z nią zaprzyjaźnić. Dla dobra Zuzy. Muszę to sobie powtarzać, bo inaczej wybuchnę.
 - Nie, na pewno ci się wydawało. – Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę Ady, która stała zdezorientowana po środku podwórka. – Wiesz, wczoraj nie miałyśmy w ogóle okazji się dobrze poznać, miałam parszywy nastrój. Zapomnij o tym, okej ?
 - Nie ma sprawy. Właśnie byłam trochę zdziwiona, bo Adrian mówił mi, że na pewno się będziemy dobrze dogadywać, i że jesteśmy do siebie bardzo podobne. I wiesz? Fizycznie bardzo, co nie? A psychicznie, to się okaże! – wybuchnęła mega sztucznym śmiechem. Zebrałam się w sobie, i zrobiłam to samo.
 - Czy mi się wydaje, czy to chłopaki idą? – To Ada. Starała się zwrócić naszą uwagę. Naprawdę, coraz mniej ją lubię. Mam wrażenie, że jest z nami tylko przez Wojtka, że on ciągnie ją do nas na siłę. Niby mówiła, że nie gadali dziś ze sobą ale jednak...Jest chłodna w stosunku do mnie. No i automatem, ja do niej też.
 - Tak, to oni. – Pobiegłam w ich stronę, ciągnąc za sobą Nikolę. Dziewczyna zdziwiona była moją zażyłością, pewnie porównywała sobie moje wczorajsze zachowanie z tym dzisiejszym. No i dobrze, może jej mózg się trochę rozgrzeje i zacznie wydajniej pracować. W ogóle, zacznie pracować. Ta laska miała chyba IQ jakiejś lalki Barbie, pewnie myśli, że jest fajna. Przesadzam chyba trochę, w końcu jej nie znam, ale naprawdę, mam dość. A najgorsze, że to dopiero początek tej mojej ‘przyjaźni’ z nią.
 - Sorki dziewczyny, mieliśmy komplikacje. Już wam wszyściusieńko mówię, otóż ten .. ten debil – Wojtek wskazał Adriana dusząc się ze śmiechu – chciał poderwać jakąś lalę w tramwaju i rzucił jakiś badziewny tekst…
 - To miał być dowcip, ja później chciałem…
 - Tak, wiemy Adi. Tylko, że się nie udało, bo ten świński tekst usłyszała laska po 50-siątce i okazało się, że była mamą tej wybranki Adiego. Jak ta nie zaczęła się wydzierać, że zboczeniec, że łotr, że łobuz …- W tym momencie płakał już ze śmiechu. Zawsze to w nim lubiłam. Każda jego emocja jest od razu ukazywana światłu dziennemu. Dzięki temu jest szczery z natury. I to się ceni.
 - Spierdoliliśmy z tego tramwaju na pierwszym przystanku. Musieliśmy czekać na następny i się wszystko przedłużyło. – Wszyscy się śmiali, więc ja też starałam się uśmiechać i udawać, że mnie to ubawiło. W rzeczywistości spoglądałam na Adriana uważnie i spostrzegłam, jaki to jest jeszcze dzieciak. Taki tani podrywacz. To wszystko, całe to moje zauroczenie w nim prysło jak bańka. Poczułam się tak lekko, jak jeszcze nigdy. Gdy to wszystko do mnie dotarło, zaczęłam analizować moją znajomość z nim i zastanawiać się, jak to się stało, że nigdy nie widziałam tego prawdziwego oblicza Adriana, no i się wyłączyłam. Przestałam chyba kontaktować na dobre parę minut, bo Dominik szarpał mnie za rękę.
 - Te, Roksana, obudź się. Coś się stało?
 - Nie, nic – wyszarpnęłam mu się – Gdzie idziemy, co dziś robimy? – Zwróciłam się nieprzytomnie do Nikoli, mojej nowej przyjaciółki. Phi.
 - Ja najpierw wejdę po Zuzę, a potem pójdziemy na miasto, zaszaleć! Co wy na to?

 - No Niki, świetny pomysł. Ja mam kasę, no i pełnoletniość, więc.. Kto ile wypije?! – Niki? Niedobrze mi. Adrian wyraźnie chciał być na miejscu Domika. Ojej, na nieszczęście nasza cukierkowa lala woli innego. Co za pech!

 - Haha ! Adi, to będzie melanż jak się patrzy ! Ja też dziś trochę kaski mam, więc luzik. Lecimy !
 - Czekajcie, trzeba iść po Zuzę – Wow! Bravo, Domik sobie przypomniał, że istnieje ktoś taki jak Zuza. Co za dupek, tak się zarzekał, że ją kocha. Tyle czasu z nim zmarnowałam, omawiając strategię ich swatania. I na co to wszystko? Doprawdy, oni odbierają mi resztkę mojej wiary w płeć męską.
 - To może my pójdziemy? – Nikola chyba chce się ze mną przyjaźnić. Poszłyśmy razem po Zuzkę, ale widziałam, że ona uważa, że lepiej byłoby by bez niej. Dobra z niej koleżanka, nie ma co. Typowe.

 Gdy byliśmy już wszyscy w tramwaju, jadąc do centrum, Nikola cały czas do mnie gadała. Śmiała się, wygłupiała. Ja niby też, ale martwiło mnie to, że całkiem dobrze się z nią bawiłam. Patrzyłam jak Zuza, zdziwiona tym wszystkim siedzi do nas bokiem i się nie odzywa, nie mogąc nic na to poradzić. Nie chciałam jej mówić o moim nikczemnym planie. Nie teraz.

___________________________________________________



 Part II trzeciego rozdziału dodam jeszcze dziś, po prostu teraz nie mam czasu, żeby napisać do końca i  musiałam podzielić ;)  Już teraz Wam mogę zdradzić, że coś się wydarzy, coś istotnego dla całej tej mini powieści  ;-)

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział II

  Czułam, że to zły pomysł, żeby z nią wychodzić. Niby nic się nie działo, była przerażająco miła dla nas wszystkich, ale po za mną nikt chyba nie czuł do niej niechęci. Dziewczyna miała ciepły uśmiech, olśniewająco białe zęby, niczym z reklamy pasty do zębów, ładne duże oczy, a jednak nie potrafiłam jej zaufać. Nie teraz. No i jest jeszcze jeden fakt, zadziwiająco dobrze dogadywała się z Zuzą. Wiem, że to dziecinne, ale czułam jakby kradła mi przyjaciółkę. Siedziałam zasępiona z kuflem jasnego piwa w dłoni i pustym wzrokiem. Wkurzało mnie to, że nikt tego nie zauważał. Ignorując wszystkich, liczyłam na odrobinę uwagi. Chciałam, żeby ktoś (nie przeszkadzałoby mi, gdyby był to Adrian) mocno mnie przytulił i spytał, czy coś się stało. Ot tak, moja kolejna zachcianka. Odrobina ciepła.
  Nic z tego. Chyba jestem niewidzialna. Popijałam piwo w gronie znajomych, a czułam się jakbym piła je sama, niczym stara panna z kotem. Sama. Na wieki.
 Ech, przesadzam. Ostatnio jestem melancholijna. Ta głupia złodziejka przyjaciółek, Nikola, wybuchła głośnym śmiechem. Grr, miałam ochotę dać jej w ten upudrowany policzek z liścia. Gdy tak sobie słodko marzyłam, zaczepił mnie jakiś napity facet, dotknął mojego ramienia.
 - Te, lala, kopsnij no na piwko, nie bądź szmata.
 - Zabieraj łapy, obleśna mendo!! – krzyknęłam, po czym Wojtek i Adrian wzięli natręta pod pachy i wypchnęli za drzwi lokalu. Cała się trzęsłam. Spróbowałam sobie wyobrazić tą scenę, gdybym faktycznie była sama. Wzdrygnęłam się, nienawidziłam tych beznadziejnych, brudnych facetów szlajających się po barach. Że też takich ludzi wpuszczają!
 - Wszystko ok, Roks? – to Adrian. Martwił się o mnie! Zaczęłam znów oddychać.
 - No, powiedźmy. Ej, odprowadzisz mnie już do domu? Nie mam ochoty tu siedzieć, a sama trochę się boję iść, bo chyba już jest ciemno.
 - Ty, nie zabieraj nam Adiego, przecież daleko nie masz! No nie bądź taka, Roksana, nie psuj imprezy! – Wojtek ryknął na cały lokal. Tępy gówniarz. Zniszczył moje plany, bo Adi po jego wystąpieniu rozsiadł się przy tej suczis, Nikoli.
 - Świetnie – mruknęłam wściekła. Wzięłam zamaszystym ruchem torebkę z oparcia i wyszłam na zewnątrz. Od razu przywitał mnie rześki powiew powietrza. Sztachnęłam się nim głęboko, co mnie automatycznie uspokoiło. Tak, Roksana, czas na przemyślenia.

**

 Obudziłam się już z gotowym planem. Nie pozwolę zabrać sobie w tak łatwy sposób i przyjaciółki i chłopaka, na którym mi zależy! Jestem młodą kobietą, pora przestać wierzyć w to, że tupnę nogą a dostanę to czego chcę. Trzeba zawalczyć. Dać z siebie wszystko. A wtedy, w razie porażki, będę przynajmniej pewna, że zrobiłam to, co do mnie należało. To, na co mnie stać. Bo liczy się właśnie ta walka. Czasem to ona, ten moment dążenia do celu daje nam więcej satysfakcji, niż sama nagroda, medal czy jak to tam nazwać. W moim przypadku Adrian i Zuza. Zuza i Adrian. Nie wiem, co pierwsze, oboje są mi bliscy. I obu nie mogę stracić.
 - Siema, kocie – pocałowałam Zuzę w policzek, gdy już odczytałam smsa, że musi pogadać. Spotkałyśmy się jak zawsze, w kawiarni pod jej blokiem. Zamówiłam swoje ulubione cappuccino, po czym rzuciłam Zuzce ostre spojrzenie. Chwila prawdy. Spodziewałam się kazania, o moim niewybaczalnym zachowaniu na wczorajszym w pubie. Zaskoczyła mnie jednak, jak zawsze.
 - Nie wołałam cię tutaj, żeby robić ci wyrzuty. Od tego są chłopaki i Ada.
 - I nikola – dodałam złośliwie.
 - I nikola – potwierdziła – Nie wiem, o co ci chodzi, ani czemu jej tak nie lubisz. Nic ci nie zrobiła, nie znasz jej. Nawet nie próbowałaś jej poznać. Oceniłaś ją po wyglądzie. Mam rację, tak? Uważasz, że jest szmatą, bo założyła obcisłą miniówę i miała dekolt, co nie? Otóż, chcę ci tylko powiedzieć, że się mylisz. Ona nie jest taka. Zresztą zaraz będziesz miała okazję, zaprosiłam ją tutaj.
 - Co?! Co zrobiłaś? – Zabrakło mi tchu. Jak mogła. Zuza? Gdzie się podziała moja wrażliwa i empatyczna Zuza??? – Przecież wiesz, że to się nie uda. Znasz mnie. Nie zmienię nastawienia do niej. Nawet nie mam ochoty próbować. Wychodzę. – wstałam, ale mnie zatrzymała. Trzymała moją rękę, najwyraźniej nie zamierzając tym razem ustąpić. W jej oczach widać było ogniki, i jakiś taki zapał, coś, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że zwariowała. To do niej nie podobne. Naprawdę, co ta Nikola robi z tymi ludźmi! I czemu tylko na mnie nie działa ten jej zasrany urok? Doprawdy, mam już jej serdecznie dość.
 - Nie wychodź, proszę. To się musi udać. Ona zostaje. Zostaje w naszej paczce, czyli musicie się dogadać.
 - Nie rozumiesz, że ja jej nie cierpię.. Co? Co ty powiedziałaś? Że ona zostaje.. Nie. Nie zgadzam się. NIE. Ja też mam tu coś do powiedzenia, i nie zgadzam się, słyszysz ?! – Ludzie obok zaczęli się dziwnie patrzeć, bo krzyczałam już dość głośno. Ale nie obchodziło mnie to. Nie mogłam znieść słów Zuzy. Czułam się zdradzona.
 - Rokss, spokojnie, proszę cię. Zrozum, ona i Dominik, oni są parą. Nic już na to nie poradzisz.
 - Jak to, są parą? Nikola i Domik? Nasz Domik?? To znaczy.. Twój Domik.. – zamarłam, dotarło do mnie, jak to się wszystko dziwnie potoczyło. Wczoraj podrywała Adriana, a przynajmniej tak to wyglądało. – Zuza, dobrze się czujesz? Jak ty się w ogóle trzymasz? Wiesz, ja po prostu nie mogę w to uwierzyć. Ty na to wszystko tak zwyczajnie patrzyłaś? Patrzyłaś, jak ta zdzira zabiera ci Dominika?
 - Nie przesadzaj. Nie jest źle, to znaczy, to nie jego wina. No ona jest atrakcyjna, miła, i w ogóle, nie winię go. Naprawdę. – jej oczy mówiły jednak co innego. Po raz pierwszy od dwóch dni przestałam myśleć tylko o sobie. Strasznie mnie uderzył ten ból w oczach Zuzy. Moje problemy stały się od razu jakieś takie dziecinne i bezsensowne. Patrzyłam jak cierpi, i nie mogłam tego wszystkiego znieść. Przytuliłam ją mocno i wyszłyśmy po chwili z tej kawiarni. Poszłyśmy do parku. Karmiłyśmy kaczki i gadałyśmy. Opowiedziała mi resztę wczorajszego wieczoru. Siedzieli tam, aż w końcu ta Nikola i Dominik lekko upici poszli do jego mieszkania. Zuza dowiedziała się, że są parą od Adriana, który nieświadomy, że Zuzi zależy na Domiku się wygadał. W gruncie rzeczy podziwiam ją, ta głupia laska zniszczyła jej szanse na udany związek, a jednak ta nadal ją toleruje, nadal chce się z nią zadawać. Nie pojmuję tego, po co sobie zadaje tyle bólu, przecież jak się będzie z nią zadawać, to będzie ich razem widywać, patrzeć jak się obejmują, może całują. Zuza-masochistka. Kochana dziewczyna. Nigdy nie odrzuciłaby kogoś, nawet jeśli byłoby to w jej interesie.

 **
 „Bądź o 20.00 pod blokiem Zuzki. Adrian”

 Tego smsa dostałam przed chwilą. No dobra. Idę. I pokażę tej suce, co to znaczy zadzierać z Roksaną. I krzywdzić jej przyjaciółkę. Szykuje się miły wieczór. Nie ma co…



_________________________________________________________________________


? Co myślicie o tym rozdziale? Jeżeli są literówki (a pewnie są ;)) to proszę pisać. Ogółem wyrażajcie swoją opinię, i co myślicie o bohaterach i ich relacjach :)

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział I


PROLOG

Chyba zaraz będzie padało. Głupia pogoda. W sumie jest już lato, niby powinno być gorąco, a za oknem szaro i jakoś tak ponuro.. Hmm. Pogoda naprawdę niezachęcająca do żadnego wyjścia, ale cóż. Dałam słowo. I dotrzymam. Jak zawsze.
































 Moja paczka spotyka się zwykle w tym samym miejscu, o umówionej godzinie, w umówionym dniu. Banalne, co nie? Tak, wiem. Nie jesteśmy specjalnie oryginalni. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że raczej nudni. Ale co tam. Cieszmy się chwilą.
 Ja, Zuza, Adrian, Ada, Wojtek i Dominik mamy zamiar iść na ten głupawy film o zombie. Już wszyscy go widzieli, tylko my do tej pory nie byliśmy, ze względu na mnie. Zwyczajnie nienawidzę takiego czegoś. Oj, nie. Filmy fantasy to nie moja bajka. Skłaniałabym się raczej do pójścia na ten psychologiczny, o którym mówi każdy plakat, jaki mijamy w holu. Ale trudno, poświęcę się dla dobra ogółu.
 Przyjaźnimy się ze sobą od trzech lat, to znaczy nie licząc Ady, która dołączyła do nas jakieś pół roku temu. Wszyscy wiemy o sobie wszystko, znamy się bardzo dobrze, więc mogę zrozumieć, dlaczego Adzie jest tak ciężko się zaaklimatyzować i swobodnie z nami rozmawiać, ale nie potrafię zrozumieć jak to się dzieje, że nam zadaje nawet najbardziej osobiste pytania, po których my się rozgadujemy, a my nie wiemy o niej praktycznie nic. Sama od siebie nigdy nie powie czegoś o sobie, a jak próbowaliśmy ją o coś spytać to nagle zmieniała temat. Teraz to już nawet się nie staramy, no bo i po co? W odpowiedzi dostajemy tylko monolog, jak to fajnie wczoraj jej kot ganiał się z kotem sąsiadów. Fascynujące, naprawdę. Ale taka jej natura i pewnie za tą jej tajemniczość ją lubimy. Jest dzięki temu wyjątkowa, no i trzeba powiedzieć, że wszystkich to kręci. Mnie osobiście bardzo irytuje, bo jak można przyjaźnić się z kimś nic o nim nie wiedząc?? Ale jestem w tej opinii osamotniona i demokratycznie rzecz biorąc nie mam prawa głosu.
 Moją najlepszą przyjaciółką jest Zuzia. Nie ma tematu na który nie mogłybyśmy porozmawiać. Zuza jest bardzo wrażliwa. Jestem przekonana, że to przez warunki w jej rodzinie. Niestety, chyba zalicza się to pod patologię społeczną. Matka alkoholiczka, a ojciec nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym. Prowadził busa po pijaku. Tak, był kierowcą, nie mam pojęcia jakim cudem dostał uprawnienia, bo od zawsze miał podręcznikowe „problemy z nadużywaniem alkoholu”, o czym całe miasteczko, w którym mieszkamy, wiedziało. To naprawdę niewielka miejscowość, raptem 30 tysięcy mieszkańców. Wszyscy znają się od urodzenia. Ba! Starsi ludzie, mijający nas na ulicy znają imiona naszych pradziadków! Zawsze byłam na tym punkcie przewrażliwiona. Bardzo chciałam mieszkać w mieście, mieć tą możliwość zakupów w wielkich galeriach handlowych, móc wychodzić do teatru zamiast do badziewnego kina. Ale nic z tego. Moja mama jest bardzo przywiązana do tej mieściny, w której się urodziła i za nic w świecie się nie przeprowadzi. Jestem więc skazana na nasz grajdołek.
 Wracając do Zuzy, uwielbiam jej poczucie humoru i to, że się zawsze rozumiemy i mamy takie same zdanie na każdy temat. No i co by się nie działo, zawsze umie mnie pocieszyć. Czyli jesteśmy takimi prawdziwymi przyjaciółkami. Rodem z tych wszystkich młodzieżowych książek, które czyta moja młodsza siostra. Nie wiem, co bym bez Zuzy zrobiła. Pewnie wylądowałabym w psychiatryku, ze względu na załamanie nerwowe albo coś w tym stylu. Jej to zawsze mogę się zwierzyć i dlatego do tej pory nie oszalałam. Ma w sobie coś magicznego, coś co przyciąga do niej ludzi. A już szczególnie przyciąga Dominika. Wszyscy to widzą. Tylko Zuzia udaje, że się nie domyśla. Tak jej łatwiej. Nigdy nie była kochana, dopóki nie poznała mnie, ale przyjacielska miłość to przecież coś innego. Nie ma porównania. Wyobrażam sobie jak ciężko jest jej się przestawić na ten sposób myślenia, że ktoś ją KOCHA. No i cierpi. Cierpi też sam Dominik, bo myśli, że zwyczajnie się jej nie podoba. A szczerze mówiąc, mało komu by się nie spodobał. Piwne, błyszczące oczy, czarne dredy, zadbany, miły uśmiech i pogodne nastawienie do życia. Czego chcieć więcej? Tak, wiem. Każdy ma swój ideał. Może to nie jest to czego Zuzi potrzeba? Niestety, nie zwierza mi się z tego, choć zawsze lubiłyśmy rozmawiać o chłopakach. Ale temat Domika zawsze zostaje tematem tabu, ilekroć próbuję ich wyswatać. Trudno, trzeba będzie poczekać na rozwój wydarzeń. Osobiście jestem przekonana, że pewnego dnia będę świadkiem na ich ślubie. I koniec, kropka. Zuzi nie uda się wciskać mi kitów do końca życia. Co to, to nie!
 Wojtek jest w naszej paczce chyba najbardziej towarzyską osobą. Jego znajomości są niezliczone. Zawsze potrafi poznawać ludzi, nawet mijając ich na ulicy. Zagaduje, śmieje się i nie sposób go nie polubić. W sumie to dzięki niemu dołączyła do nas Ada, bo sama z siebie przecież by do nas nie zagadała. Od razu wiedziałam, że czują do siebie miętę. Są parą od dwóch miesięcy, ale już wiadomo, że to jeden z tych związków długotrwałych. Wszędzie razem. No po prostu nic ich nie rozłączy. Trochę im tego zazdroszczę. Mi się podoba Adrian już od 2 lat, i nic z tym jeszcze nie zrobiłam. Ciągle udaję przed sobą, że po prostu czekam na odpowiednią okazję. Zwyczajnie się oszukuję. Gdybym miała u niego jakieś szanse, to sam by zaczął działać. On jest kompletnym przeciwieństwem Domika. Adrian ma krótkie, jasne włosy, czyste niebieskie oczy i piękne dołeczki w policzkach. Ma idealną muskulaturę. Ćwiczy regularnie, no i nie powiem. Są efekty. Kaloryfer na klacie w sam raz, umięśnione nogi i silne ręce. No po prostu perfect. I piękny uśmiech. Zniewalający, wręcz. No i to dlatego nie może się opędzić od wielbicielek. Na ulicy chichoczą i pokazują go palcem, a ja czuje się okropnie. Za każdym razem jestem coraz bardziej zazdrosna. Mam 17 lat, a potrafię się "fochać" później przez cały dzień niczym sześciolatka. Żałosne, co nie? Przecież nawet z nim nie jestem. Ale taka już moja natura. Nie umiem tego zmienić. Nawet nie wiem, czy chciałabym to zmienić. Tak wszystkim żyje się łatwiej. Właśnie tak.
 Kiedy wychodziliśmy całą bandą z Sali kinowej, wrzucając puste opakowania po popcornie do koszy na śmieci mój wzrok przykuła szczupła brunetka. Zaintrygowało mnie jej spojrzenie. Zwyczajnie się na nas gapiła. No centralnie. A najbardziej na mnie. Patrzyła się tak, jakby skądś nas znała, ale tylko z widzenia. Ja jej w ogóle nie kojarzyłam. Zupełnie obca mi osoba. Byłam tego pewna.
 Usłyszałam głośny śmiech Wojtka. Obróciłam się zdając sobie sprawę, że od dobrej minuty stoję gapiąc się głupio na nieznajomą, podczas gdy reszta czekała na mnie już przy wyjściu. Wojtek podszedł i patrząc się na tajemniczą dziewczynę, spytał:
 - Co, trafiła cię strzała Amora? Kiedy zmieniłaś orientację, Rokss? – Mówiąc to, mrugał do tej brunetki. Wkurzyło mnie to.
 - A ty? Uspokój się i nie podrywaj dziewczyn, bo co będzie jak Ada się o tym dowie? Chyba nie byłaby zachwycona, co Wojtuś? – odparłam. Nie będzie mi szczeniak pyskował przy tej lasce.
- Ostrożnie, nie nakręcaj się, tylko żartowałem – Odwrócił się do tej dziwnej dziewczyny – Może przyłączyłabyś się do nas? Wiesz, ja już mam niestety dziewczynę. Tak, wiem, ale rozchmurz się. W naszej paczce jest taki jeden niesparowany. Mawiają, że przystojny, choć moim zdaniem... – Zarzucił jej rękę na ramię i po chwili szliśmy już do reszty towarzystwa przy drzwiach. 


Później nieraz się zastanawiałam, co by było gdybym jej nie zauważyła. Jakby się potoczyły losy każdego z naszej paczki. I nie potrafiłam sobie wyobrazić tego wszystkiego. Nie udało mi się to do tej pory. Co by było, gdyby Wojtek do niej nie podszedł z zaproszeniem na piwo z naszą paczką? Gdyby ta, nie przyjęła go? Może nie wpadlibyśmy w to całe bagno. Ale stało się. Nie ma co gdybać. Żyjemy tu, i teraz. No to żyjmy. 




***
I jak ? Zostawiajcie wyczerpujące komentarze ;) Czekam na wszelkie wskazówki i wytykanie literówek ;)