Chciałabym was poinformować o urządzeniu paramedycznym Quantec. Zapraszam was serdecznie do zainteresowania się nim. http://quantec-terapia.pl/
Sprzęt jest sprawny i godny zaufania. Jestem pewna, że przypadnie wam do gustu. U mnie sprawdził się znakomicie! Służy do instrumentalnej biokomunikacji. Na plus oceniam także cenę! Polecam z czystym sumieniem, Ironiczna97.
Why not? You have the power, which you need . So, go on! Of course don't forget about nice smile ;)
To taka myśl na zachętę, coby się milej czytało ;D Hm. Mam zamiar tym blogiem pokazać, że.. haha ;) Nie ma tak łatwo. Sami domyślcie się przesłania ;-) Tak, wiem, też Was lubię ;) Yhym, a więc, będę pisała "książkę". Postaram się regularnie, obiecuję ! Zaczynamy!
piątek, 14 czerwca 2013
środa, 13 lutego 2013
Rozdział III Part II
Przepraszam Was za tą strasznie długą nieobecność. Zepsuł mi się laptop. Niby mogłam dodawać posty z komputera przyjaciółek, ale na moim miałam napisane kolejne rozdziały. Najgorsze jest to, że informatyk zresetował dysk czy coś tam (nie wiem, nie znam się na tym ;p) i wszystko się usunęło. Byłam taka wściekła.. No, ale teraz mam nauczkę- będę wszystko kopiować na pendrive ;(
Part II
Wchodząc do galerii handlowej, zachwycałyśmy
się z dziewczynami wystawą sklepu z butami. To taka moja mała słabość. Ubieram
się zwyczajnie, nie lubię tych wszystkich modnych rzeczy, które muszą się
każdemu podobać, bo tylko wtedy są na topie. Buty jednak, to co innego. W
każdym rodzaju znajdę takie, w których się zakocham. No i dobrze. To miłe mieć
jakieś zainteresowania.
Wszędzie znajdowały się szyldy zachęcające do
wejścia, a chłopcy się niecierpliwili, bo mieliśmy przecież iść na piwo.
- Czekajcie, my wejdziemy jeszcze tylko tu.
Oooh! Dziewczyny, nie wytrzymam. Są genialne!! Muszę je mieć. I te… Błagam,
żebym już żadnych nie zobaczyła, nie mam aż tyle kasy… Ludzie, no to jest po
prostu przestępstwo, tak wyłudzać pieniądze od niewinnych ‘butomanek’…
Świństwo! – I tak cały czas. Taka już jestem. I dobrze mi z tym. Chyba.
Kupiłam sobie dwie pary, bo tylko na tyle było
mnie stać. Mam nadzieję, że to jeszcze nie zakupoholizm. Ale naprawdę są
śliczne. Niebieskie, na koturnie, z piękną małą kokardką na boku i czarne,
klasyczne, z zamszu. Poziom endorfin warty swojej ceny.
Jak już wyszliśmy z butiku, skierowałam się ku
ruchomym schodom, prowadzącym do wyjścia. Obok mnie szła Zuza i Wojtek. Domik,
Nikola, Adrian i Ada szli z tyłu. Wiem tylko tyle, że jakiś gówniarz za szybko
biegł, i podciął Adze nogi. Usłyszałam jej krzyk, i zdążyłam się odwrócić, jak
już upadała. Auć, bolało. Oczywiście wszyscy podbiegliśmy do niej. No z
wyjątkiem Adriana, który poszedł gonić małolata.
- Nic mi nie jest, to chyba tylko kostka…Mam
nadzieję…
- Ada, to musi zobaczyć lekarz. Nie możesz
teraz z nami włóczyć się po parku, pewnie byś z resztą nie dała rady. – Serio,
po raz pierwszy obchodził mnie jej los. – Nie próbuj udawać bohaterki, chodź,
chłopaki pomogą, zawieziemy cię do szpitala.
- Do szpitala? Chyba żartujesz?! Nigdzie nie
idę. Daj mi spokój! – Wstała gwałtownie, i chwiejąc się doskoczyła do barierki
i stała tam, najwyraźniej wściekła, że nie może sobie poradzić.
- Ej, wyluzuj, kotku, Roksana ma rację, musi
cię zobaczyć lekarz, bez dyskusji.- Biedny Wojtek, był zdezorientowany, zresztą
jak my wszyscy. Co jest takiego strasznego w szpitalu? Jasne, że nie jest to
przyjemne, ale chodzi o zdrowie.
- Nie! – warknęła. Zacisnęła zęby, wyraźnie
powstrzymując jęk bólu.
- Dość tego, nie oszukasz nas. Ada, nie
zachowuj się jak dziecko! Nie ma czasu do stracenia, to może być coś
poważnego.- Dziewczyna tak zbladła, że normalnie jej nie poznawałam. – Idziemy.
Chwila, gdzie Adrian? – Odwróciłam się, przeszukując wzrokiem tłum ludzi,
przyglądających się zdarzeniu. Zobaczyłam go po chwili, biegł szybko,
potrącając ludzi.
- Nie udało mi się! Cholera! Uciekł, smarkacz.
Dobra, trudno, jak Ada…? – Jego wzrok padł na stojącą przy barierce dziewczynę
i ludzi wokół. – O co chodzi? Jakiś problem? Czemu jej nie pomożecie normalnie
stanąć? – zdezorientowany, zastanawiał się, co się dzieje. W sumie, nie dziwię
się. Powinniśmy już się zbierać do szpitala, a tu jakieś zbędne kłótnie. No i
ta dziwna reakcja Ady… Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Ada.. nie chciała… To znaczy, miała
wątpliwości, czy trzeba jechać do szpitala, ale już ją przekonaliśmy, prawda? –
To Nikola, zwróciła się do niej dziwnie przesłodzonym głosem. Chyba zamierzała
być miła. Niezbyt przekonujące.
- Uhm, tak… Może rzeczywiście. – Wyraźnie
chciała się zreflektować za tą swoją dziką furię. Ada zawsze była niezwykle
opanowana, poważnie, nie wiem, co w nią wstąpiło. Nikt nie wiedział.
niedziela, 30 grudnia 2012
Rodział III ; PART I
Part I
Beztroskim krokiem podeszłam pod blok. Jeszcze ich nie
ma, jestem pięć minut przed czasem. Świetnie, będę mogła się przygotować. Plan
był taki: zwodzić tą Nikolę tak, jak ona zwodziła Zuzę. Udawać jej
przyjaciółkę, przez jakiś czas (bolesny ten plan, ale co zrobić), po czym
zaatakować i zniszczyć jej życie, mając już dostęp do jej sekretów. Mój plan
miał pewną lukę, ale starałam się o niej nie myśleć. Chodzi o to, że jeśli Zuza
zobaczy jak ja się spoufalam z tą złodziejką chłopaków, może poczuć się
kompletnie osamotniona. Boję się. Boję się, że może jej w końcu coś odbić, no,
że nie wytrzyma i spróbuje targnąć się na swoje życie… Jak wtedy. Gdy zobaczyła
przez błąd lekarzy zakrwawione zwłoki swojego ojca. Powiem szczerze, że gdy mi
później opowiadała o tym, jak jego głowa była osobno, niedobrze mi się zrobiło.
Biedna dziewczyna. Tyle już przeżyła, a ma dopiero 17 lat. To naprawdę
niewiele. Mogę się założyć, że tam w środku ona panikuje przed kolejnym
cierpieniem. I to dla niej planuję tę słodką zemstę. Dla mojej przyjaciółki.
- Hej, Roksiu , jak leci ? – Ada pocałowała
mnie w policzek i wyszczerzyła zęby.
- Oh, przestań. Jeszcze raz nazwiesz mnie
‘Roksią’ to.. – zemszczę się jak na Nikoli, pomyślałam, ale powiedziałam tylko
– to pożałujesz.
- Ugh, już się boję. Co jest? Czemu ich
jeszcze nie ma? Dostałam smsa…
- Tak, tak, ja też. Dziwne, no myślałam, że
przyjdziesz już od razu z Wojtkiem. Gdzie on...?
- Wojtek… To znaczy, bo on… chyba.. na pewno
będzie. Po prostu nie.. nie kontaktowałam się dziś z nim.
- Ach, rozumiem. Chociaż nie, nie rozumiem.
Chcesz o tym pogadać? – Jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Niemalże
słyszałam jej myśli ‘ Uwaga, strefa prywatna, niebezpieczeństwo’. Ale już mnie
to nie obchodziło. Podbiegłam kawałek, bo zobaczyłam kogoś wychodzącego z
bloku.
- Przepraszam, mogę wejść.. ? – Zawahałam się,
bo zdałam sobie sprawę, że mówię do Nikoli. – To ty? To znaczy.. co tu robiłaś?
- Byłam u Zuzy. – Wszystko się we mnie
zagotowało. Jak ona śmie w tak bezczelny sposób ingerować w jej życie, i na
dodatek robić to tak, że Zuza nie widzi w tym nic złego?!?! Co za tupet. Dobra,
Roks, pora na wprowadzanie planu w życie.
- Oh, no tak. Czemu jeszcze nie zeszła?
- Wiesz, chyba ma jakiś problem. Gadałam z
nią, ale wydawała mi się przygaszona. – To chyba oczywiste, że jest przygaszona,
suko! Najgorsze było to, że chciałam jej to wykrzyczeć, tak bardzo chciałam. A
musiałam się z nią zaprzyjaźnić. Dla dobra Zuzy. Muszę to sobie powtarzać, bo
inaczej wybuchnę.
- Nie, na pewno ci się wydawało. – Złapałam ją
za rękę i pociągnęłam w stronę Ady, która stała zdezorientowana po środku
podwórka. – Wiesz, wczoraj nie miałyśmy w ogóle okazji się dobrze poznać,
miałam parszywy nastrój. Zapomnij o tym, okej ?
- Nie ma sprawy. Właśnie byłam trochę
zdziwiona, bo Adrian mówił mi, że na pewno się będziemy dobrze dogadywać, i że
jesteśmy do siebie bardzo podobne. I wiesz? Fizycznie bardzo, co nie? A
psychicznie, to się okaże! – wybuchnęła mega sztucznym śmiechem. Zebrałam się w
sobie, i zrobiłam to samo.
- Czy mi się wydaje, czy to chłopaki idą? – To
Ada. Starała się zwrócić naszą uwagę. Naprawdę, coraz mniej ją lubię. Mam
wrażenie, że jest z nami tylko przez Wojtka, że on ciągnie ją do nas na siłę.
Niby mówiła, że nie gadali dziś ze sobą ale jednak...Jest chłodna w stosunku do
mnie. No i automatem, ja do niej też.
- Tak, to oni. – Pobiegłam w ich stronę,
ciągnąc za sobą Nikolę. Dziewczyna zdziwiona była moją zażyłością, pewnie
porównywała sobie moje wczorajsze zachowanie z tym dzisiejszym. No i dobrze,
może jej mózg się trochę rozgrzeje i zacznie wydajniej pracować. W ogóle,
zacznie pracować. Ta laska miała chyba IQ jakiejś lalki Barbie, pewnie myśli,
że jest fajna. Przesadzam chyba trochę, w końcu jej nie znam, ale naprawdę, mam dość. A najgorsze, że to dopiero początek tej mojej ‘przyjaźni’ z nią.
- Sorki dziewczyny, mieliśmy komplikacje. Już
wam wszyściusieńko mówię, otóż ten .. ten debil – Wojtek wskazał Adriana dusząc
się ze śmiechu – chciał poderwać jakąś lalę w tramwaju i rzucił jakiś badziewny
tekst…
- To miał być dowcip, ja później chciałem…
- Tak, wiemy Adi. Tylko, że się nie udało, bo
ten świński tekst usłyszała laska po 50-siątce i okazało się, że była mamą tej
wybranki Adiego. Jak ta nie zaczęła się wydzierać, że zboczeniec, że łotr, że
łobuz …- W tym momencie płakał już ze śmiechu. Zawsze to w nim lubiłam. Każda
jego emocja jest od razu ukazywana światłu dziennemu. Dzięki temu jest szczery
z natury. I to się ceni.
- Spierdoliliśmy z tego tramwaju na pierwszym
przystanku. Musieliśmy czekać na następny i się wszystko przedłużyło. – Wszyscy
się śmiali, więc ja też starałam się uśmiechać i udawać, że mnie to ubawiło. W
rzeczywistości spoglądałam na Adriana uważnie i spostrzegłam, jaki to jest
jeszcze dzieciak. Taki tani podrywacz. To wszystko, całe to moje zauroczenie w
nim prysło jak bańka. Poczułam się tak lekko, jak jeszcze nigdy. Gdy to
wszystko do mnie dotarło, zaczęłam analizować moją znajomość z nim i
zastanawiać się, jak to się stało, że nigdy nie widziałam tego prawdziwego
oblicza Adriana, no i się wyłączyłam. Przestałam chyba kontaktować na dobre
parę minut, bo Dominik szarpał mnie za rękę.
- Te, Roksana, obudź się. Coś się stało?
- Nie, nic – wyszarpnęłam mu się – Gdzie
idziemy, co dziś robimy? – Zwróciłam się nieprzytomnie do Nikoli, mojej nowej
przyjaciółki. Phi.
- Ja najpierw wejdę po Zuzę, a potem pójdziemy
na miasto, zaszaleć! Co wy na to?
- No Niki, świetny pomysł. Ja mam kasę, no i
pełnoletniość, więc.. Kto ile wypije?! – Niki? Niedobrze mi. Adrian wyraźnie
chciał być na miejscu Domika. Ojej, na nieszczęście nasza cukierkowa lala woli
innego. Co za pech!
- Haha ! Adi, to będzie melanż jak się patrzy
! Ja też dziś trochę kaski mam, więc luzik. Lecimy !
- Czekajcie, trzeba iść po Zuzę – Wow! Bravo, Domik
sobie przypomniał, że istnieje ktoś taki jak Zuza. Co za dupek, tak się
zarzekał, że ją kocha. Tyle czasu z nim zmarnowałam, omawiając strategię ich
swatania. I na co to wszystko? Doprawdy, oni odbierają mi resztkę mojej wiary w
płeć męską.
- To może my pójdziemy? – Nikola chyba chce
się ze mną przyjaźnić. Poszłyśmy razem po Zuzkę, ale widziałam, że ona uważa,
że lepiej byłoby by bez niej. Dobra z niej koleżanka, nie ma co. Typowe.
Gdy byliśmy już wszyscy w tramwaju, jadąc do
centrum, Nikola cały czas do mnie gadała. Śmiała się, wygłupiała. Ja niby też,
ale martwiło mnie to, że całkiem dobrze się z nią bawiłam. Patrzyłam jak Zuza,
zdziwiona tym wszystkim siedzi do nas bokiem i się nie odzywa, nie mogąc nic na
to poradzić. Nie chciałam jej mówić o moim nikczemnym planie. Nie teraz.
___________________________________________________
Part II trzeciego rozdziału dodam jeszcze dziś, po prostu teraz nie mam czasu, żeby napisać do końca i musiałam podzielić ;) Już teraz Wam mogę zdradzić, że coś się wydarzy, coś istotnego dla całej tej mini powieści ;-)
niedziela, 23 grudnia 2012
Rozdział II
Czułam, że
to zły pomysł, żeby z nią wychodzić. Niby nic się nie działo, była przerażająco
miła dla nas wszystkich, ale po za mną nikt chyba nie czuł do niej niechęci.
Dziewczyna miała ciepły uśmiech, olśniewająco białe zęby, niczym z reklamy
pasty do zębów, ładne duże oczy, a jednak nie potrafiłam jej zaufać. Nie teraz.
No i jest jeszcze jeden fakt, zadziwiająco dobrze dogadywała się z Zuzą. Wiem,
że to dziecinne, ale czułam jakby kradła mi przyjaciółkę. Siedziałam zasępiona
z kuflem jasnego piwa w dłoni i pustym wzrokiem. Wkurzało mnie to, że nikt tego
nie zauważał. Ignorując wszystkich, liczyłam na odrobinę uwagi. Chciałam, żeby
ktoś (nie przeszkadzałoby mi, gdyby był to Adrian) mocno mnie przytulił i
spytał, czy coś się stało. Ot tak, moja kolejna zachcianka. Odrobina ciepła.
Nic z tego.
Chyba jestem niewidzialna. Popijałam piwo w gronie znajomych, a czułam się
jakbym piła je sama, niczym stara panna z kotem. Sama. Na wieki.
Ech,
przesadzam. Ostatnio jestem melancholijna. Ta głupia złodziejka przyjaciółek,
Nikola, wybuchła głośnym śmiechem. Grr, miałam ochotę dać jej w ten upudrowany
policzek z liścia. Gdy tak sobie słodko marzyłam, zaczepił mnie jakiś napity
facet, dotknął mojego ramienia.
- Te, lala,
kopsnij no na piwko, nie bądź szmata.
- Zabieraj
łapy, obleśna mendo!! – krzyknęłam, po czym Wojtek i Adrian wzięli natręta pod
pachy i wypchnęli za drzwi lokalu. Cała się trzęsłam. Spróbowałam sobie
wyobrazić tą scenę, gdybym faktycznie była sama. Wzdrygnęłam się, nienawidziłam
tych beznadziejnych, brudnych facetów szlajających się po barach. Że też takich
ludzi wpuszczają!
- Wszystko ok,
Roks? – to Adrian. Martwił się o mnie! Zaczęłam znów oddychać.
- No, powiedźmy.
Ej, odprowadzisz mnie już do domu? Nie mam ochoty tu siedzieć, a sama trochę
się boję iść, bo chyba już jest ciemno.
- Ty, nie
zabieraj nam Adiego, przecież daleko nie masz! No nie bądź taka, Roksana, nie
psuj imprezy! – Wojtek ryknął na cały lokal. Tępy gówniarz. Zniszczył moje
plany, bo Adi po jego wystąpieniu rozsiadł się przy tej suczis, Nikoli.
- Świetnie –
mruknęłam wściekła. Wzięłam zamaszystym ruchem torebkę z oparcia i wyszłam na
zewnątrz. Od razu przywitał mnie rześki powiew powietrza. Sztachnęłam się nim
głęboko, co mnie automatycznie uspokoiło. Tak, Roksana, czas na przemyślenia.
**
Obudziłam się
już z gotowym planem. Nie pozwolę zabrać sobie w tak łatwy sposób i
przyjaciółki i chłopaka, na którym mi zależy! Jestem młodą kobietą, pora
przestać wierzyć w to, że tupnę nogą a dostanę to czego chcę. Trzeba zawalczyć.
Dać z siebie wszystko. A wtedy, w razie porażki, będę przynajmniej pewna, że
zrobiłam to, co do mnie należało. To, na co mnie stać. Bo liczy się właśnie ta
walka. Czasem to ona, ten moment dążenia do celu daje nam więcej satysfakcji,
niż sama nagroda, medal czy jak to tam nazwać. W moim przypadku Adrian i Zuza.
Zuza i Adrian. Nie wiem, co pierwsze, oboje są mi bliscy. I obu nie mogę
stracić.
- Siema, kocie
– pocałowałam Zuzę w policzek, gdy już odczytałam smsa, że musi pogadać.
Spotkałyśmy się jak zawsze, w kawiarni pod jej blokiem. Zamówiłam swoje
ulubione cappuccino, po czym rzuciłam Zuzce ostre spojrzenie. Chwila prawdy.
Spodziewałam się kazania, o moim niewybaczalnym zachowaniu na wczorajszym w
pubie. Zaskoczyła mnie jednak, jak zawsze.
- Nie wołałam cię
tutaj, żeby robić ci wyrzuty. Od tego są chłopaki i Ada.
- I nikola –
dodałam złośliwie.
- I nikola –
potwierdziła – Nie wiem, o co ci chodzi, ani czemu jej tak nie lubisz. Nic ci nie
zrobiła, nie znasz jej. Nawet nie próbowałaś jej poznać. Oceniłaś ją po
wyglądzie. Mam rację, tak? Uważasz, że jest szmatą, bo założyła obcisłą miniówę
i miała dekolt, co nie? Otóż, chcę ci tylko powiedzieć, że się mylisz. Ona nie
jest taka. Zresztą zaraz będziesz miała okazję, zaprosiłam ją tutaj.
- Co?! Co
zrobiłaś? – Zabrakło mi tchu. Jak mogła. Zuza? Gdzie się podziała moja wrażliwa
i empatyczna Zuza??? – Przecież wiesz, że to się nie uda. Znasz mnie. Nie
zmienię nastawienia do niej. Nawet nie mam ochoty próbować. Wychodzę. –
wstałam, ale mnie zatrzymała. Trzymała moją rękę, najwyraźniej nie zamierzając
tym razem ustąpić. W jej oczach widać było ogniki, i jakiś taki zapał, coś, co
utwierdziło mnie w przekonaniu, że zwariowała. To do niej nie podobne. Naprawdę, co ta Nikola robi z tymi ludźmi! I czemu tylko na mnie nie działa ten
jej zasrany urok? Doprawdy, mam już jej serdecznie dość.
- Nie wychodź,
proszę. To się musi udać. Ona zostaje. Zostaje w naszej paczce, czyli musicie
się dogadać.
- Nie
rozumiesz, że ja jej nie cierpię.. Co? Co ty powiedziałaś? Że ona zostaje.. Nie.
Nie zgadzam się. NIE. Ja też mam tu coś do powiedzenia, i nie zgadzam się,
słyszysz ?! – Ludzie obok zaczęli się dziwnie patrzeć, bo krzyczałam już dość
głośno. Ale nie obchodziło mnie to. Nie mogłam znieść słów Zuzy. Czułam się
zdradzona.
- Rokss, spokojnie,
proszę cię. Zrozum, ona i Dominik, oni są parą. Nic już na to nie poradzisz.
- Jak to, są
parą? Nikola i Domik? Nasz Domik?? To znaczy.. Twój Domik.. – zamarłam, dotarło do mnie, jak to się wszystko dziwnie potoczyło. Wczoraj podrywała Adriana, a
przynajmniej tak to wyglądało. – Zuza, dobrze się czujesz? Jak
ty się w ogóle trzymasz? Wiesz, ja po prostu nie mogę w to uwierzyć. Ty na to wszystko tak
zwyczajnie patrzyłaś? Patrzyłaś, jak ta zdzira zabiera ci Dominika?
- Nie
przesadzaj. Nie jest źle, to znaczy, to nie jego wina. No ona jest atrakcyjna,
miła, i w ogóle, nie winię go. Naprawdę. – jej oczy mówiły jednak co innego. Po
raz pierwszy od dwóch dni przestałam myśleć tylko o sobie. Strasznie mnie
uderzył ten ból w oczach Zuzy. Moje problemy stały się od razu jakieś takie
dziecinne i bezsensowne. Patrzyłam jak cierpi, i nie mogłam tego wszystkiego
znieść. Przytuliłam ją mocno i wyszłyśmy po chwili z tej kawiarni. Poszłyśmy do
parku. Karmiłyśmy kaczki i gadałyśmy. Opowiedziała mi resztę wczorajszego
wieczoru. Siedzieli tam, aż w końcu ta Nikola i Dominik lekko upici poszli do
jego mieszkania. Zuza dowiedziała się, że są parą od Adriana, który
nieświadomy, że Zuzi zależy na Domiku się wygadał. W gruncie rzeczy podziwiam
ją, ta głupia laska zniszczyła jej szanse na udany związek, a jednak ta nadal
ją toleruje, nadal chce się z nią zadawać. Nie pojmuję tego, po co sobie zadaje
tyle bólu, przecież jak się będzie z nią zadawać, to będzie ich razem widywać,
patrzeć jak się obejmują, może całują. Zuza-masochistka. Kochana dziewczyna.
Nigdy nie odrzuciłaby kogoś, nawet jeśli byłoby to w jej interesie.
**
„Bądź o 20.00
pod blokiem Zuzki. Adrian”
Tego smsa
dostałam przed chwilą. No dobra. Idę. I pokażę tej suce, co to znaczy zadzierać
z Roksaną. I krzywdzić jej przyjaciółkę. Szykuje się miły wieczór. Nie ma co…
_________________________________________________________________________
? Co myślicie o tym rozdziale? Jeżeli są literówki (a
pewnie są ;)) to proszę pisać. Ogółem wyrażajcie swoją opinię, i co myślicie o
bohaterach i ich relacjach :)
wtorek, 18 grudnia 2012
Rozdział I
PROLOG
Chyba zaraz będzie padało.
Głupia pogoda. W sumie jest już lato, niby powinno być gorąco, a za oknem szaro
i jakoś tak ponuro.. Hmm. Pogoda naprawdę niezachęcająca do żadnego wyjścia,
ale cóż. Dałam słowo. I dotrzymam. Jak zawsze.
Moja paczka spotyka się zwykle w tym samym
miejscu, o umówionej godzinie, w umówionym dniu. Banalne, co nie? Tak, wiem.
Nie jesteśmy specjalnie oryginalni. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że raczej
nudni. Ale co tam. Cieszmy się chwilą.
Ja, Zuza, Adrian, Ada, Wojtek i Dominik mamy
zamiar iść na ten głupawy film o zombie. Już wszyscy go widzieli, tylko my do
tej pory nie byliśmy, ze względu na mnie. Zwyczajnie nienawidzę takiego czegoś.
Oj, nie. Filmy fantasy to nie moja bajka. Skłaniałabym się raczej do pójścia na
ten psychologiczny, o którym mówi każdy plakat, jaki mijamy w holu. Ale trudno,
poświęcę się dla dobra ogółu.
Przyjaźnimy się ze sobą od trzech lat, to
znaczy nie licząc Ady, która dołączyła do nas jakieś pół roku temu. Wszyscy wiemy
o sobie wszystko, znamy się bardzo dobrze, więc mogę zrozumieć, dlaczego Adzie
jest tak ciężko się zaaklimatyzować i swobodnie z nami rozmawiać, ale nie
potrafię zrozumieć jak to się dzieje, że nam zadaje nawet najbardziej osobiste
pytania, po których my się rozgadujemy, a my nie wiemy o niej praktycznie nic.
Sama od siebie nigdy nie powie czegoś o sobie, a jak próbowaliśmy ją o coś spytać
to nagle zmieniała temat. Teraz to już nawet się nie staramy, no bo i po co? W
odpowiedzi dostajemy tylko monolog, jak to fajnie wczoraj jej kot ganiał się z
kotem sąsiadów. Fascynujące, naprawdę. Ale taka jej natura i pewnie za tą jej
tajemniczość ją lubimy. Jest dzięki temu wyjątkowa, no i trzeba powiedzieć, że
wszystkich to kręci. Mnie osobiście bardzo irytuje, bo jak można przyjaźnić się
z kimś nic o nim nie wiedząc?? Ale jestem w tej opinii osamotniona i
demokratycznie rzecz biorąc nie mam prawa głosu.
Moją najlepszą przyjaciółką jest Zuzia. Nie ma
tematu na który nie mogłybyśmy porozmawiać. Zuza jest bardzo wrażliwa. Jestem
przekonana, że to przez warunki w jej rodzinie. Niestety, chyba zalicza się to
pod patologię społeczną. Matka alkoholiczka, a ojciec nie żyje. Zginął w
wypadku samochodowym. Prowadził busa po pijaku. Tak, był kierowcą, nie mam
pojęcia jakim cudem dostał uprawnienia, bo od zawsze miał podręcznikowe
„problemy z nadużywaniem alkoholu”, o czym całe miasteczko, w którym mieszkamy,
wiedziało. To naprawdę niewielka miejscowość, raptem 30 tysięcy mieszkańców.
Wszyscy znają się od urodzenia. Ba! Starsi ludzie, mijający nas na ulicy znają
imiona naszych pradziadków! Zawsze byłam na tym punkcie przewrażliwiona. Bardzo
chciałam mieszkać w mieście, mieć tą możliwość zakupów w wielkich galeriach
handlowych, móc wychodzić do teatru zamiast do badziewnego kina. Ale nic z
tego. Moja mama jest bardzo przywiązana do tej mieściny, w której się urodziła
i za nic w świecie się nie przeprowadzi. Jestem więc skazana na nasz grajdołek.
Wracając do Zuzy, uwielbiam jej poczucie
humoru i to, że się zawsze rozumiemy i mamy takie same zdanie na każdy temat.
No i co by się nie działo, zawsze umie mnie pocieszyć. Czyli jesteśmy takimi
prawdziwymi przyjaciółkami. Rodem z tych wszystkich młodzieżowych książek,
które czyta moja młodsza siostra. Nie wiem, co bym bez Zuzy zrobiła. Pewnie
wylądowałabym w psychiatryku, ze względu na załamanie nerwowe albo coś w tym
stylu. Jej to zawsze mogę się zwierzyć i dlatego do tej pory nie oszalałam. Ma
w sobie coś magicznego, coś co przyciąga do niej ludzi. A już szczególnie
przyciąga Dominika. Wszyscy to widzą. Tylko Zuzia udaje, że się nie domyśla.
Tak jej łatwiej. Nigdy nie była kochana, dopóki nie poznała mnie, ale
przyjacielska miłość to przecież coś innego. Nie ma porównania. Wyobrażam sobie
jak ciężko jest jej się przestawić na ten sposób myślenia, że ktoś ją KOCHA. No
i cierpi. Cierpi też sam Dominik, bo myśli, że zwyczajnie się jej nie podoba. A
szczerze mówiąc, mało komu by się nie spodobał. Piwne, błyszczące oczy, czarne
dredy, zadbany, miły uśmiech i pogodne nastawienie do życia. Czego chcieć
więcej? Tak, wiem. Każdy ma swój ideał. Może to nie jest to czego Zuzi
potrzeba? Niestety, nie zwierza mi się z tego, choć zawsze lubiłyśmy rozmawiać
o chłopakach. Ale temat Domika zawsze zostaje tematem tabu, ilekroć próbuję ich
wyswatać. Trudno, trzeba będzie poczekać na rozwój wydarzeń. Osobiście jestem
przekonana, że pewnego dnia będę świadkiem na ich ślubie. I koniec, kropka.
Zuzi nie uda się wciskać mi kitów do końca życia. Co to, to nie!
Wojtek jest w naszej paczce chyba najbardziej
towarzyską osobą. Jego znajomości są niezliczone. Zawsze potrafi poznawać
ludzi, nawet mijając ich na ulicy. Zagaduje, śmieje się i nie sposób go nie
polubić. W sumie to dzięki niemu dołączyła do nas Ada, bo sama z siebie
przecież by do nas nie zagadała. Od razu wiedziałam, że czują do siebie miętę.
Są parą od dwóch miesięcy, ale już wiadomo, że to jeden z tych związków
długotrwałych. Wszędzie razem. No po prostu nic ich nie rozłączy. Trochę im
tego zazdroszczę. Mi się podoba Adrian już od 2 lat, i nic z tym jeszcze nie
zrobiłam. Ciągle udaję przed sobą, że po prostu czekam na odpowiednią okazję.
Zwyczajnie się oszukuję. Gdybym miała u niego jakieś szanse, to sam by zaczął
działać. On jest kompletnym przeciwieństwem Domika. Adrian ma krótkie, jasne
włosy, czyste niebieskie oczy i piękne dołeczki w policzkach. Ma idealną
muskulaturę. Ćwiczy regularnie, no i nie powiem. Są efekty. Kaloryfer na klacie
w sam raz, umięśnione nogi i silne ręce. No po prostu perfect. I piękny
uśmiech. Zniewalający, wręcz. No i to dlatego nie może się opędzić od
wielbicielek. Na ulicy chichoczą i pokazują go palcem, a ja czuje się okropnie.
Za każdym razem jestem coraz bardziej zazdrosna. Mam 17 lat, a potrafię się
"fochać" później przez cały dzień niczym sześciolatka. Żałosne, co nie? Przecież
nawet z nim nie jestem. Ale taka już moja natura. Nie umiem tego zmienić. Nawet
nie wiem, czy chciałabym to zmienić. Tak wszystkim żyje się łatwiej. Właśnie
tak.
Kiedy wychodziliśmy całą bandą z Sali kinowej,
wrzucając puste opakowania po popcornie do koszy na śmieci mój wzrok przykuła
szczupła brunetka. Zaintrygowało mnie jej spojrzenie. Zwyczajnie się na nas
gapiła. No centralnie. A najbardziej na mnie. Patrzyła się tak, jakby skądś nas
znała, ale tylko z widzenia. Ja jej w ogóle nie kojarzyłam. Zupełnie obca mi
osoba. Byłam tego pewna.
Usłyszałam głośny śmiech Wojtka. Obróciłam się
zdając sobie sprawę, że od dobrej minuty stoję gapiąc się głupio na nieznajomą,
podczas gdy reszta czekała na mnie już przy wyjściu. Wojtek podszedł i patrząc
się na tajemniczą dziewczynę, spytał:
- Co, trafiła cię strzała Amora? Kiedy
zmieniłaś orientację, Rokss? – Mówiąc to, mrugał do tej brunetki. Wkurzyło mnie
to.
- A ty? Uspokój się i nie podrywaj dziewczyn,
bo co będzie jak Ada się o tym dowie? Chyba nie byłaby zachwycona, co Wojtuś? –
odparłam. Nie będzie mi szczeniak pyskował przy tej lasce.
- Ostrożnie, nie nakręcaj
się, tylko żartowałem – Odwrócił się do tej dziwnej dziewczyny – Może
przyłączyłabyś się do nas? Wiesz, ja już mam niestety dziewczynę. Tak, wiem,
ale rozchmurz się. W naszej paczce jest taki jeden niesparowany. Mawiają, że
przystojny, choć moim zdaniem... – Zarzucił jej rękę na ramię i po chwili
szliśmy już do reszty towarzystwa przy drzwiach.
…
Później nieraz się zastanawiałam,
co by było gdybym jej nie zauważyła. Jakby się potoczyły losy każdego z naszej
paczki. I nie potrafiłam sobie wyobrazić tego wszystkiego. Nie udało mi się to
do tej pory. Co by było, gdyby Wojtek do niej nie podszedł z zaproszeniem na
piwo z naszą paczką? Gdyby ta, nie przyjęła go? Może nie wpadlibyśmy w to całe
bagno. Ale stało się. Nie ma co gdybać. Żyjemy tu, i teraz. No to żyjmy.
***
I jak ? Zostawiajcie wyczerpujące komentarze ;) Czekam na wszelkie wskazówki i wytykanie literówek ;)
***
I jak ? Zostawiajcie wyczerpujące komentarze ;) Czekam na wszelkie wskazówki i wytykanie literówek ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)